Teoremat Olgierda Łukaszewicza

W dyskusji, czy część środowiska Łódzkiej Szkoły Filmowej ma rację protestując przeciw wizycie i uhonorowaniu Romana Polańskiego, zabrał też głos Olgierd Łukaszewicz. I stwierdził, że „nie chodzi tu o człowieka, który ma dać świadectwo swojej moralności, ale o spotkanie z kimś wyjątkowym”, co byłoby dla wszystkich „wzbogaceniem”.

Jeżeli potraktować tę opinię jako pochodną pewnych nie wyrażanych wprost przekonań, to właśnie dlatego warto te przekonania wyartykułować.

Po pierwsze, Łukaszewicz dopuszcza całkowitą rozdzielność sfery moralnej od artystycznej (gdyby był naukowcem, to pewnie od naukowej itd.)

Po drugie, uważa, że im ktoś ma większe osiągnięcia w danej dziedzinie, tym mniej podlega ocenom moralnym. „Wielkim” wolno zatem więcej, a moralność jest dla całej reszty. Przykładowo, gdyby Polański nakręcił jeszcze kilka świetnych filmów, to należało by mu wybaczyć także zabójstwo ofiar, a gdyby nakręcił takich filmów jeszcze więcej, to nawet fakt torturowania tych ofiar powinien mu ujść na sucho.

Po trzecie, owa „cała reszta”, czyli wszyscy zwykli ludzie, przeciętniacy i maluczcy, są niejako naturalnym „zasobem” do wykorzystania (nie tylko seksualnego, ale też ekonomicznego, może nawet medycznego) przez i/lub w interesie „wielkich”. Do takich ostatecznych wniosków doszli już opisywani przez Coreya Peina w książce „Nowy Dziki Zachód” (UJ 2019) przedstawiciele elity z Doliny Krzemowej i ich sponsorzy z najlepszych na świecie uniwersytetów takich jak Stanford czy Harvard. To tam wykuwa się zręby przyszłości i tam głosi się już otwarcie, że „postęp wymaga przetrzebienia ludzkiego stada i ochrony ‚ras wolno urodzonych'”.

I wszystko to sugeruje Olgierd Łukaszewicz: nie tylko sławny aktor, nawet nie tylko były Prezes ZASP-u (gdzie na długie lata znalazł schronienie niejaki Ryszard A. – wdrażający młodzież w arkana aktorskie i inne), ale także „obywatel UE”, który agituje gdzie może za „wartościami europejskimi”. Tego rodzaju rasistowskie przekonania, jak wśród elit high-tech i naukowych w USA, także w Polsce mają – jak widać – szansę na akceptację. Zwłaszcza w szeregach rodzimej „europejskiej” elity.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz