Ludowa historia kobiet, czyli prymat ideologii nad nauką

W ramach „nurtu plebejskiego” pojawiła się kolejna historia ludowa – tym razem kobiet. Pod redakcją Przemysława Wielgosza ukazała się (2023) praca zbiorowa pod takim właśnie tytułem, zawierająca teksty głównie historyków. Stanowi to korzystną odmianę po wielu innych publikacjach tego nurtu, pisanych przede wszystkim przez socjologów i antropologów, którzy historię traktują jak naukę pomocniczą swoich dyscyplin: wykorzystują jej ustalenia, ale nader selektywnie traktowane i dość tendencyjnie interpretowane.

We wspomnianej publikacji doświadczenia kobiet zostały pokazane w pogłębiony sposób, choć nadal można odnieść wrażenie, że perspektywa „martyrologiczna” zbyt dominuje w opisie ich kondycji. Brakuje za to precyzyjnie opisanej kategorii „patriarchalizmu”, która służy za oczywiste tło i niepodważalny pewnik prowadzonych analiz. Ów zakładany patriarchalizm, choć jego istnienie negowało w przeszłości wielu poważnych badaczy, a współcześnie doczekał się zniuansowanych historycznie opisów, sprowadzany jest więc najczęściej do zachowań przemocowych, głównie do używania wobec kobiet brutalnej siły fizycznej.

Już Władysław Grabski pisał o rodzinie chłopskiej, stanowiącej często typowy przykład relacji patriarchalnych, że to żaden patriarchalizm. Podobnie uważał Florian Znaniecki i wielu innych klasyków polskiej socjologii. O tym, że kobieta wiejska ma „bardzo duży wpływ na męża i rodzinę” przekonywał ks. Bliziński, bystry obserwator relacji wiejskich. O tym, że władza ojca nad dziewczyną wcale nie była tak przemożna, jak się uważa, wiedział już Kolberg („Jeśli Młoda wyciągnąć się zza pieca nie pozwoli, jest to znakiem, że jej się Młody nie spodobał. A wtenczas odjeżdżają interesanci z niczym” – relacjonował obyczaj swatów w tomie 27.) O tym, że kobiety wcale nie pozostawały bierne, lecz często same stosowały wobec swoich małżonków przemoc – można poczytać u Witosa („nie brakło jednak i takich, które nie tylko powtarzały, że kij ma dwa końce, ale chwytały za niego, nie pozwalając się skrzywdzić”).

Można ignorować klasyków, bo mało kto ich dzisiaj czyta. Można nie uwzględniać opinii znawców środowiska wiejskiego czy uczestników życia na wsi i ich opisów konkretnych sytuacji, jakie pozostawili w licznych monografiach. Ale nie przyjmować do wiadomości analiz dzisiejszych badaczy, którzy dokładnie analizują te kwestie w ich historycznych konkretyzacjach, to już poważne zaniedbanie. Zwłaszcza, że prace tych badaczy, jak np. prof. Mikołaja Szołtyska („The Patriarchy Index”, „Girl Power in Eastern Europe” czy „Rethinking East-Central Europe: family systems”) funkcjonują z powodzeniem w obiegu międzynarodowym. Co w dziwny sposób przekłada się na ich nieobecność w obiegu krajowym. A to skutkuje powielaniem stereotypów, utartych klisz pojęciowych i uprawianiem w gruncie rzeczy – tylko ideologii.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz