Za grosz poczucia godności

Do autorów objawiających to, co prof. Marcin Król ujął bodaj najdobitniej – „byliśmy głupi!” – dołączyła ostatnio prof. Anna Giza w wywiadzie opublikowanym na stronie: jagiellonski 24, a zatytułowanym „Jako socjologowie straciliśmy zdolność prawdziwej analizy”. W rozmowie z Krzysztofem Mazurem prof. Giza opowiada o zauroczeniu socjologów Zachodem, o kompleksach wykształconych przybyszy ze Wschodu (którzy nie umieli zatelefonować z budki ani spuścić wody w nowoczesnej toalecie) i o ich zdecydowanie nieprofesjonalnym zaangażowaniu w proces transformacji, którym zastępowali jej rzeczową analizę, a zwłaszcza dostrzeżenie niebagatelnych kosztów społecznych.

Jeśli tak się rzeczy miały, a wszystko wskazuje, że tak właśnie było, to faktycznie: już nie tylko polskie elity polityczne, polscy intelektualiści, ale i polscy naukowcy – „byli głupi”. Byli głupi, bo brali za dobrą monetę slogany o wolnym rynku i demokracji, bo kreowali imitacyjny i wtórny (jak sama transformacja) jej wizerunek, bo wierzyli w świetlaną przyszłość Polski w UE, wreszcie – bo nie słuchali normalnych ludzi, którzy (jak np. Andrzej Lepper) tłumaczyli im „jak wołu na zagrodzie”, czym faktycznie i w doświadczeniu milionów zwykłych Polaków jest ów wyimaginowany kapitalizm – ta pielęgnowana przez elity liryczna wersja nowego ustroju realizowana, niestety, znów kosztem reszty polskiego społeczeństwa. Kolejna „hańba domowa”?

Wywiad prof. Gizy obnaża jednak coś jeszcze, co stanowi bardzo istotną cechę polskich elit przejawianą w ich konfrontacji z Zachodem, a mianowicie kompletny brak poczucia godności. Godności w tym sensie, jaki miał na myśli Ernst Gellner w swoim ostatnim wywiadzie („Forum” 20/1996), kiedy o krajach Europy Środkowo-Wschodniej mówił, że „chociaż ludzie byli tu pozbawieni pewnych swobód obywatelskich, to jednak mieli swoją godność, bo ich system rywalizował z Zachodem, a teraz są tylko biednym kuzynem, których widok budzi zażenowanie, jak obecność kogoś cierpiącego na chorobę zniekształcającą fizycznie, którą kiedyś ukrywał pod odzieżą, a teraz musi to obnażać”.

Niezależnie od tego, co można sądzić o tej wypowiedzi Gellnera, nie ulega wątpliwości, że dla socjologów taki autorytet powinien mieć znaczenie. Czym zatem po roku ’89 demaskowali się obywatele ES-W, w tym przede wszystkim polskie elity? Można się tu posłużyć słowami prof. Gizy: zakłopotanie z powodu niemodnych butów, zachwyt że można jeść wreszcie lasagne, a nie schabowego z kapustą czy – to stały motyw euroentuzjastów – jak to wygodnie podróżować bez wiz! Wszystkie tego rodzaju argumenty należą oczywiście do repertuaru zwolenników społeczeństwa konsumpcyjnego, które obiecuje ciągle bogacenie się, obfitość dóbr i zawsze ciepłą wodę w kranie. Zgadza się, to o tym właśnie ideale Hannah Arendt pisała w „Kondycji ludzkiej”, iż jest „prastarym marzeniem biedaków i nędzarzy, które może mieć swój urok, dopóki jest marzeniem, zmienia się natomiast w raj głupców, gdy tylko zostanie zrealizowane” (2000, s. 146).

W takim razie można jednak zasadnie żywić obawy, że polskie elity (w tym polscy socjologowie) nie tylko „byli głupi”, ale tacy pozostają nadal.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz