Akademicki system i jego patologie

Każdy system generuje patologie, nic więc dziwnego, że i praktykowane w nauce już od wielu lat sposoby oceny dorobku badaczy oraz instytucji akademickich przyniosły wiele nieprawidłowości, oszustw i prowokacji (jak np. Sokala i Bricmonta „modne bzdury” z 1996 r. czy późniejsza i dokonana na dużo większą skalę prowokacja Pulckrose, Lindsaya i Boghossiana – tzw. Grievance Studies Affair – z lat 2017/2018).

Z artykułu Magdaleny Kawalec-Segond „Jak działają kartele naukowe” („Rz” 6-7.IV. „Plus minus”) można się natomiast dowiedzieć o funkcjonowaniu „kartelu cytowań” w dziedzinie matematyki, co niedawno ma łamach magazynu „Science” opisał Michele Catanzaro: oto badacze z jakichś mało znanych instytutów chińskich, egipskich czy saudyjskich zwiększają liczbę cytowań swoich kolegów publikując artykuły o miernej wartości, ale zawierające liczne odwołania do prac kolegów. Tamci z kolei rewanżują się tym samym, dzięki czemu rosną ich indeksy i wskaźniki, a instytuty zyskują kolejne punkty i coraz wyższe miejsca w światowych rankingach. Prosty mechanizm samopomocy opartej na wzajemności.

I aż szkoda, że na coś podobnego nie wpadli dotąd polscy naukowcy: żadnej błyskotliwej prowokacji odsłaniającej absurdalne kryteria stosowane przez redakcje najpoważniejszych (i najwyżej punktowanych) czasopism, żadnej owocnej współpracy ku chwale polskiej nauki. Zamiast tego coraz to nowe ministerialne listy, brutalne egzekwowanie przez kierownictwo placówek „produkcji naukowej” i pokorne odrabianie tej nonsensownej pańszczyzny przez pracowników akademickich.

Autorka artykułu przytacza wiele przykładów ilustrujących tę patologię i słusznie podkreśla, że prawdziwa nauka toczy się gdzieś indziej, a ważne ustalenia i odkrycia pojawiają się właśnie poza systemem. W jednym tylko Magdalena Kawalec-Segond się myli: kiedy pisze, że kolejne ministerialne wymogi kompromitują podpisanych pod nimi urzędników (w rodzaju min. Ratajczaka, który domagał się, by polscy badacze zaprzestali pisania w języku polskim) oraz cały, coraz bardziej absurdalny system. Otóż kompromitują się przede wszystkim sami pracownicy naukowi, którzy to wszystko akceptują i podporządkowują się wszelkim bzdurnym zaleceniom. Takim zachowaniem jedynie potwierdzają, że mentalność pańszczyźniana, a następnie folwarczna i (co pokazała prof. Hanna Palska) także pegeerowska wciąż ma się dobrze, a w swoim długim trwaniu bynajmniej nie dotyka tylko ludzi prostych i o niskim wykształceniu, lecz również szanowanych akademików.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz